wtorek, 25 października 2011

Jest i nie ma - Falanga i najazd na Olsztyn


Pewnego dnia do Olsztyna na balangę przeciwko feministkom przyjechała Falanga. Jej członkowie wznosili hasło "feministki to nazistki".



" Przy okazji konfrontacji pomiędzy zwolennikami prawnej opieki nad życiem poczętym, a stronnikami ludobójstwa i depopulacji, warto wspomnieć o bohaterskich „wyczynach” tzw. antyfaszystów, czyli lewicowych bojówkarzy, którzy tego dnia za punkt honoru (?) postawili sobie niedopuszczenie do przemarszu zwolenników ochrony życia niewinnych dzieci. Spotykając na drodze większą grupę falangistów spieszących na manifestację, zdobywali się na bohaterskie „do zobaczenia” i obserwowanie spacerujących z odległości kilkudziesięciu metrów. Na heroizm nigdy nie jest jednak za późno, więc gdy tylko uzyskali przewagę liczebną, obrzucili petardami grupę starszych pań które dołączyły do zgromadzenia, oraz bohatersko, bo jedynie w 30 osób, odebrali jeden organizacyjny banner trzymany przez aktywistę„Pro-Life”, w zamian za kilka złamanych kijów na swoich głowach, nim zdążyli zakończyć swoją mrożącą krew w żyłach wycieczkę. Wszystko odbyło się przy biernej postawie policji, którą grupa kilkudziesięciu zamaskowanych herosów po prostu sobie wyminęła. Może to również jeden z powodów późniejszego wdzięczenia się „antify” do panów mundurowych pod Ratuszem – „my nic do was nie mamy”, pokrzykiwali śląc policji przymilne uśmiechy. Razem z policją odprowadzili część uczestników na dworzec. Ich warszawscy koledzy, którzy czekali na część delegacji mazowieckiej Falangi już w Stolicy, nie byli jednak tak „solidarni” i gdy nadarzyła się zła przygoda, pozostawili jednego ze swych kompanów…  "



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz